Polskie prawo pracy przewiduje urlop wychowawczy w wymiarze 36 miesięcy. Kobieta, która po urlopie macierzyńskim nie chce wracać do pracy, może, ale nie musi, wykorzystać go w całości lub tylko w części.
Polityka prorodzinna, jaką prowadzi rząd, ma na celu włączenie także ojców w wychowanie dzieci w pełniejszej formie. Poza urlopami tacierzyńskim i ojcowskim, ustawodawca chce wyodrębnić jeszcze jedną możliwość, z której mogliby skorzystać ojcowie. Dostaliby oni dodatkowy miesiąc wolnego – na podobnych zasadach, na jakich funkcjonuje urlop wychowawczy (byłby niepłatny, ale za pracownika odprowadzane byłyby wszystkie składki).
Dotychczas powstały już dwa scenariusze, na podstawie których możliwe byłyby wprowadzane zmiany.
- Miesięczny urlop wychowawczy dla ojca dziecka zostałby wyodrębniony z 36 miesięcy przysługujących teraz matce.
- Miesięczny urlop wychowawczy dla ojca dziecka zostałby dodany do głównej puli i byłby w sumie 37 miesiącem wolnego dla obojga rodziców.
Z punktu widzenia par lub małżeństw wspólnie wychowujących dziecko, oba rozwiązania są w zasadzie do zaakceptowania. Ustawodawca zaznacza jednak, że rodzice nie mogliby użyczać sobie dni urlopowych w zależności od upodobań. Ramy czasowe dla ojców i matek byłyby sztywne i niezmienne.
Problem pojawia się jednak, jeśli pod uwagę weźmie się matki, które samotnie wychowują dzieci. Dla nich pierwszy z wymienionych wariantów jest krzywdzący, a to właśnie za nim opowiada się ustawodawca i pracodawcy. Jeśli kobietom zabrano by miesiąc urlopu wychowawczego, nie tylko odbiłoby się to na dziecku, ale także na portfelu matki. Razem z czasem dla dziecka, przepadłaby także jednomiesięczna składka na konto emerytalne płacona z budżetu państwa. Związkowcy więc opowiadają się za drugim wariantem.
Dodanie 4 tygodni do urlopu wychowawczego nie miałoby wydźwięku dyskryminującego zarówno samotnych matek, jak i osób zatrudnionych na umowach terminowych. W ich przypadku urlop wychowawczy kończy się wraz z wygaśnięciem umowy o pracę.